Do pierwszych zmasowanych ataków północnokoreańskich żołnierzy miało dojść w ostatnich dniach w kilku punktach frontu w obwodzie kurskim. Nagrania pokazywane jako dowody miały zostać wykonane głównie 14 grudnia. Na jednym z nich widać kilkudziesięciu ludzi biegnących na przełaj przez pola pod sporadycznym ogniem artylerii. Dron wykonuje film z takiej odległości i w takiej jakości, że nie sposób jednak stwierdzić co to za żołnierze. Jedynie tyle, że raczej nie Ukraińcy, bo biegną z terenu kontrolowanego przez Rosjan ku pozycjom ukraińskim.
Na innych nagraniach widać jak drony FPV polują na pojedynczych żołnierzy w podobnej scenerii jak ta z pierwszego nagrania. Ze względu na drastyczność ich jednak nie zamieszczamy. Do tego jest jeszcze kilka nagrań z dronów obserwacyjnych pokazujących niemożliwych do zidentyfikowania żołnierzy pomiędzy drzewami.
Na dodatek jedno pokazujące rząd równo ułożonych zwłok żołnierzy, najpewniej zgromadzonych w jednym miejscu celem późniejszego wywiezienia na tyły. Według podpisów ukraińskich, na wszystkich tych nagraniach widać żołnierzy z Korei Północnej. Tak naprawdę nie ma jednak twardego dowodu. Nie są nimi nawet krążące w sieci zdjęcia w zbliżeniu na twarz pojedynczego żołnierza w podobnej scenerii, na którym widać wyraźne azjatyckie rysy. Ludność etniczna z centralnej Rosji ma bardzo podobne do Koreańczyków, a w hełmie i mundurze tym bardziej trudno rozróżnić.
Ukraińscy wojskowi i Główny Zarząd Wywiadu Wojskowego (HUR) twardo jednak obstają przy tym, że Koreańczycy z północy właśnie na większą skalę dołączyli do walk. W niedzielę mówił o tym nawet prezydent Wołodymyr Zełenski. Według HUR jednostka północnokoreańska wystawiająca ludzi do ostatnich ataków u boku rosyjskiego oddziału wojsk powietrznodesantowych miała razem z nim odnieść straty w wysokości około 200 ludzi. Wymusiło to konieczność sięgnięcia po uzupełnienia.
Nie da się przy tym zaprzeczyć, że pierwsze załączone nagranie przedstawia sceny niecodzienne. Aktualnie widok kilkudziesięciu żołnierzy biegnących na przełaj przez pola to rzecz właściwie niespotykana. Ewentualnie w sytuacjach niezorganizowanej ucieczki Ukraińców z jakiejś pozycji przytłoczonej przez Rosjan, ale wówczas widać o rząd wielkości mniej ludzi. Taki tłum jak na wideo to rzadkość, bo po prostu to wystawianie się na ogromne ryzyko w dobie prawie stałej obserwacji linii frontu przez drony. Taki tłum na otwartej przestrzeni łatwo dostrzec, a potem obłożyć ogniem artylerii i dronami FPV. Standardem stały się możliwie skryte działania małych kilkuosobowych pieszych grup szturmowych, ewentualnie podążające za nimi szybkie ataki większych grup przy pomocy różnego rodzaju pojazdów. Tłum na piechotę po otwartym polu? Praktycznie niespotykane.
To pasuje do stereotypu północnokoreańskich żołnierzy rodem jeszcze z lat wojny w Korei. Ataki ludzkich fal, brak poszanowania dla życia i ideologiczny fanatyzm. Czy rzeczywiście współcześni Koreańczycy z północy tak walczą, tak naprawdę nie wiadomo. Przekonamy się, jeśli będą się pojawiać tego rodzaju nagrania i stanie się pewne, że widać na nich żołnierzy Kima.
Ukraińcy regularnie o nich piszą, powołując się na informacje HUR, albo nieoficjalne. Według nich choćby w ostatnich dniach północnokoreański pododdział miał omyłkowo otworzyć ogień w kierunku swoich sojuszników, zabijając ośmiu Rosjan z czeczeńskiej jednostki Ahmat. Współpraca koreańsko-rosyjska na froncie ma być problematyczna z powodu bariery językowej i kulturowej. Wśród Koreańczyków mają być też problemy z dyscypliną, ze względu na znalezienie się w rosyjskiej frontowej rzeczywistości, gdzie alkohol, narkotyki, internet i pornografia są łatwo osiągalne. Wszystko to jednak doniesienia ukraińskie.
Według HUR żołnierze z Korei Północnej mają być trzymani pod specjalną osłoną kontrwywiadowczą, aby nie było dostępnych ich zdjęć i nagrań w rejonie frontu. Rosyjscy żołnierze z nimi współpracujący mają być szczególnie sprawdzani pod tym kątem. Faktem jest, że choć od deklarowanego przez Kijów znalezienia się Koreańczyków w rejonie frontu w obwodzie kurskim półtora miesiąca temu, do dzisiaj nie ma jednoznacznie to potwierdzających dowodów. Te, które się pojawiły i na przykład miał pokazywać zabitego północnokoreańskiego żołnierza oraz jego dokumenty, były zmanipulowane. Pojedyncze zwłoki żołnierzy z azjatyckimi rysami albo zbliżenia na ich twarze na nagraniach z dronów mogą jak najbardziej pokazywać rdzennych obywateli centralnej Rosji. Tych jest na froncie dużo, ponieważ to biedniejsze regiony, z których na wojnę wyrusza proporcjonalnie więcej ludzi niż z bardziej zamożnych europejskich części kraju.